Popisówka

Obraz sprawia wrażenie zrobionego przez osobę, która znacznie przedawkowała cukier. Króluje tu hiperaktywność i histeryczna nadekspresja. Boon szaleje na ekranie, rzucając wyzwanie widzom, by
Są takie filmy, które służą wyłącznie jednemu celowi: pokazaniu pełnego zakresu możliwości konkretnego aktora. Do tego grona można spokojnie zaliczyć francuską komedię "Przychodzi facet do lekarza". Obraz w reżyserii Dany'ego Boona, na podstawie scenariusza Dany'ego Boona, w którym główną rolę zagrał Dany Boon nie miałby racji bytu bez... Zgadliście! Dany'ego Boona. Ale akurat w tym przypadku to nie wada. Pod warunkiem, rzecz jasna, że lubicie tego aktora.



W swoim najnowszym dziele Boon wciela się Romaina Fauberta. Jak wyjaśni swojej żonie jego najlepszy przyjaciel (w tej roli Kad Merad), Romain cierpi na najczęstszą przypadłość XXI wieku: samotność. W jego przypadku objawia się ona w bardzo natrętny dla otoczenia sposób. Romain jest bowiem hipochondrykiem i co chwilę ląduje w szpitalu lub gabinecie przyjaciela, skarżąc się na przeróżne dolegliwości, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Jego przyjaciel po 18 latach ciągłego niańczenia Romaina ma już tego serdecznie dosyć i postanawia znaleźć mu kobietę, z nadzieją, że w ten sposób wyleczy go z hipochondrii. Jako lekarz powinien był wiedzieć, że każdy medykament ma efekty uboczne...

Hipochondria to całkiem wdzięczny temat na komedię. I Boon doskonale go wykorzystuje. W "Przychodzi facet do lekarza" roi się od zabawnych gagów, których punktem centralnym jest histeryczna reakcja bohatera na potencjalne zagrożenia: a to ze strony niewinnych pocałunków z okazji Nowego Roku, a to roznoszących zarazki malutkich piesków, a to niehigienicznie przygotowywanego jedzenia. Dla wielu twórców wystarczyłoby to na cały film. Jednak Boon idzie dalej. W jego filmie jest miejsce i na komedię kumpelską, i na komedię romantyczną, a także na komedię akcji.



Obraz sprawia wrażenie zrobionego przez osobę, która znacznie przedawkowała cukier. Króluje tu hiperaktywność i histeryczna nadekspresja. Boon szaleje na ekranie, rzucając wyzwanie widzom, by spróbowali zachować poważną minę. I wychodzi z tej walki zwycięsko. Trudno bowiem nie parskać śmiechem w tak zabawnych scenach jak chociażby w tej pod prysznicem z tak zwaną "grą wstępną". Nie sposób nie bawić się wygłupami Boona, jego bardzo żywą mimiką twarzy i tym, jak gra całym swoim ciałem. Boon przypomina tu młodego Jima Carreya z takich jego hitów jak "Maska" czy "Ace Ventura: Psi detektyw". Co ciekawe, mimo że "Przychodzi facet do lekarza" to popisówka Boona, to nie jest on jedynym atutem tej komedii. Znakomite jego dopełnienie stanowi Kad Merad. Panowie tworzą zgrany duet, który skutecznie może konkurować z parami z amerykańskich bromance'ów.

"Przychodzi facet do lekarza" jest kinem, które nie bierze jeńców: albo kupujesz styl jego gwiazdy, albo też z miejsca go znienawidzisz. Boon nie idzie na kompromisy i tego samego oczekuje od widzów.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones